21 października 2012

Gulasz niepodległościowy


Sezon dyniowy w pełni, więc i u mnie nie może zabraknąć kilku propozycji z królową jesieni w roli głównej. 
Na początek miałam wstawić galerię z uprawianymi przeze mnie odmianami, ale jest z tym trochę "dłubaniny", a społeczność na FB zagłosowała za gulaszem w pierwszej kolejności, więc będzie gulasz.
Fasolka, dynia, jarmuż. Solidna dawka wapnia i żelaza w jednym daniu wypełnionym smakami jesieni.
Tylko co to wszystko ma wspólnego z niepodległością? Oto fasolka z charakterystycznym bordowym znamieniem przypominającym orła, zwana fasolką niepodległości lubfasolką z orzełkiem, która została wpisana na listę produktów tradycyjnych i którą miałam przyjemność uprawiania w ogrodzie. O jej znaczeniu w naszej historii i kulturze możecie poczytać tu (klik) i chociaż po ugotowaniu ziarna tracą swoją dekoracyjność, po zjedzeniu potrawy z ich dodatkiem, można poczuć pierwiastek ducha patriotyzmu ;)
Składniki
(dla 3- 4 osób na 2 dni)
szklanka mniejszej fasoli (niekoniecznie z orzełkiem)
ok 10 dużych liści jarmużu
ok 1 l gęstego przecieru pomidorowego (passaty) lub soku
1 kg dyni (najlepiej o zwartym miąższu) obranej, pozbawionej włókien i pestek
średnia cebula
1 czubata łyżeczka łagodnej wędzonej papryki (opcjonalnie)
2 duże ząbki czosnku
2 liście laurowe
3 ziarenka ziela angielskiego
garść posiekanej natki pietruszki (opcja)
ok 8 łyżek oleju/ oliwy
sól

Wykonanie
Fasolę moczę przez noc, następnego dnia płuczę, zalewam 4 szklankami wody, zagotowuję, zbieram szum, zmniejszam ogień na mały i gotuję z uchyloną pokrywką do miękkości (w zależności od użytej odmiany od 30 min do ok godziny).
Pokrojoną dynię mieszam z 5 łyżkami oliwy, posypuję szczyptą soli i piekę w piekarniku nagrzanym do ok 200 st C przez ok 40 min (aż nieco się przypiecze), w połowie mieszam raz by kostki równomiernie się upiekły.

W szerokim garnku o grubym dnie rozgrzewam 3 łyżki oleju, wrzucam pokrojoną cebulę, smażę do zeszklenia. Dodaję wędzoną paprykę i oddzielone od łodyg cienko pokrojone liście jarmużu (zwijam po kilka sztuk w rulony i tak szatkuję). Przedtem trzeba je porządnie oczyścić, robię to tak: płuczę je najpierw pod silnym strumieniem wody, następnie moczę w dużej ilości zimnej wody przez kilkanaście minut, następnie znowu płuczę. Kładę pokrywkę i podgrzewam na wolnym ogniu przez kilka minut aż liście zmiękną. Dodaję dynię, fasolę wraz z wodą, w której się gotowała, przecier, zagotowuję, dorzucam czubatą łyżeczkę soli, liście laurowe i ziele angielskie. Gotuję przez ok 15 minut. Czas jest właściwie uzależniony od przyswajalności jarmużu, niektórzy wolą gdy jest twardszy, inni bardziej miękki, więc czas można skrócić lub wydłużyć w zależności od gustu. 
Dodaję przeciśnięty przez praskę czosnek, mieszam, wyłączam gaz, dorzucam posiekaną pietruszkę i trzymam pod pokrywką przez kilka minut- by ta zmiękła. Teraz decydujecie czy warto dosmaczyć potrawę solą, pieprzem, innymi przyprawami. Zjadamy z kaszą, ryżem, kromką chleba lub solo.
Z przepisem podłączam się do Festiwalu Dyni, organizowanego przez Beę.




Oceń przepis:

5 komentarzy:

  1. Zrobiłam - pyszności! U mnie wersja ekonomiczna, z listkami rzodkiewki zamiast jarmużu, no i 1/4 porcji ;) Zdaje się, że pierwszy raz jadłam dynię nie w formie musu i już wiem, że dużo straciłam! Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tez niedawno robiłam ten gulasz i jak zwykle nie zawiodłam się na przepisie :-) Chociaz trochę sknociłam, bo dynia za bardzo się spiekła w piekarniku i potem rozleciała jak ją w garze wymieszałam :-( Następnym razem krócej będę piekła. Myslałam też żeby uzyć liści szpinaku. Nadadzą się? Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szpinak jak najbardziej się sprawdzi; a do dań gulaszowych najlepiej używać dyni o suchym zwięzłym miąższu

      Usuń
    2. Dzięki :-) Ja to w kwestii dyń to jestem kompletnie zielona :-) To było moje pierwsze w życiu danie z dyni! Przy kolejnych zakupachpodpytam sprzedawcę. Miejmy nadzieję, ze będzie się znał na rzeczy :-)

      Usuń
  3. Właśnie zobaczyłam datę mojego poprzedniego wpisu. 3 lata! Jak ten czas pędzi! Przez te lata polochałam jarmuż 😉 ktorego bym pewnie długo nie poznała gdyby nie ten blog. Asia wracaj! Brakuje normalnych blogierek kulinarnych! ;-)

    OdpowiedzUsuń